Na matematyce w sumie był nowy dział o graniastosłupach chyba i prawie nic z tego nie rozumiem. Chemia nastomiast przebiegła w napięciu, pani się troszkę denerowała,że klasa prawie nic nie pamięta, bo dziś była lekcja powtórzeniowa przed sprawdzianem.
A wf ?, wf to chyba najlepsza dzisiejsza lekcja. Poszliśmy na spacer, o dziwo pani sama to zaproponowała, a nigdy nie chciała iść z nami. Poszliśmy na takie miejsce gdzie się nazywa "Łazienki", tam był,że tak powiem busz.. Pełno drzew i las, a teraz robią tam kompielisko, będzie sztuczny piasek, jakieś bary czy coś. Po obejściu tam na łazienkach, pani nas zabrała nad źródełko i na adrenalinę-park linowy posiedzieć sobie.
Pytała się kto tu był, to kilka się osób zgłosiło i w tym ja. Jak jej opowiadałam,że zjeżdzałam z liny to się śmiała ze mnie,że krzyczyczałam jak pierwszy raz zjechałam, po torze i linie miałam straszne zakwasy.
Następnie poprowadziła nas na takie schodki co miały ponad 30 schodów, i były strasznie wąskie i strome.
Martyna szła za mną poprosiła abym jej podała rękę, bo boi się,że zleci.
Po wf był niemiecki,który też
dosyć fajnie przeleciał, angielski również no i dodatkowa geografia. Poszłam poprawić 2,ale wątpie,że mi się uda. :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz